::. Wyjazd za pracą do innego miasta? (1/2)

Grupy dyskusyjne i fora pełne są lamentów, że „tam gdzie mieszkam nie ma żadnej pracy” albo „u nas w mieście zatrudniają tylko na najniższą”.

Ale jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez firmę HRK, którą wypełniali zarówno kandydaci zarejestrowani w portalu jak i pracodawcy, niewielu Polaków skłonnych jest do wyjazdu za pracą.

Gotowość do wyjazdu do dużego miasta zadeklarowało 29% respondentów. 39,3% przeniosłoby się tylko do średniej lub małej miejscowości. 13,1% wzięłoby pod uwagę zmianę miejsca zamieszkania, jeśli oferta byłaby dla nich atrakcyjna. Natomiast 13,8% ankietowanych przeprowadzce powiedziało kategoryczne „nie”. Dlaczego?

81,8% badanych obawia się, że zmiana miejsca zamieszkania będzie miała zły wpływ na ich sytuację rodzinną, a 71%, że utrudni ona dostęp do edukacji i kultury (!). Zdziwił mnie ten wynik, bo w dużych miastach zdecydowanie więcej się dzieje, więc obawa ta jest nieracjonalna. Dla odmiany zdecydowana większość ankietowanych (71%) twierdzi, że jest zadowolona z obecnej pracy a dla 66% przeprowadzka to zbyt duże ryzyko dla kariery. Z kolei ponad 70% nie chce uciążliwych dojazdów, a dla 69% respondentów wysokie koszty życia w dużych miastach są nie do przyjęcia.

Dla 68% ankietowanych wielkość miasta, w którym jest praca ma znaczenie. Duża miejscowość daje ciekawe perspektywy kariery i wyższy standard życia, natomiast małe miasto to wolniejsze tempo życia i brak uciążliwych dojazdów do pracy.

Co najbardziej motywuje do podjęcia pracy w innym regionie? Wyższa pensja, możliwość rozwoju kariery i opłacone przez firmę mieszkanie. Ponadto szeroki wybór placówek edukacyjnych, wydłużony okres wypowiedzenia, perspektywa awansu, znalezienie zatrudnienia dla małżonka.

Pomimo wielu pokus, jakie daje wyjazd za pracą, jesteśmy jednak mu niechętni. A ci, którzy gotowi są podjąć pracę z dala od domu są tak drodzy, że nikt ich nie zatrudni

8 Replies to “::. Wyjazd za pracą do innego miasta? (1/2)”

  1. Owszem, ekonomiści biadają nad małą mobilnością Polaków, lecz socjologowie podkreślają, że społeczne skutki migracji są dla społeczności lokalnej negatywne. Również badania nad poczuciem szczęścia wskazują na dużą wagę relacji międzyludzkich, a nie stanu konta.

    Kto wyjeżdża, ten musi się liczyć z osłabieniem dotychczasowych relacji, z mniejszym czy większym wypadnięciem z lokalnego czy rodzinnego obiegu. Kto dojeżdża, ten każdą dodatkową minutę na dojazd zabiera życiu prywatnemu. To wszystko są koszty, które każdy wycenia po swojemu. I nie dziwmy się, że wiele osób ceni swój styl życia i swoje miejsce na świecie wyżej niż kilkaset złotych więcej na koncie.

    Alina says:
    1. To ciekawe spostrzeżenie, że migracja sprzyja rozwojowi wolonariatu. Masz taką obserwację z doświadczenia czy chciałbyś, aby rozwijała? Bo mam wrażenie, że pracownicy poza domem pracują po 12 godzin dziennie a potem albo idą do fitness klubu odreagować stres albo piją drinki do lusterka. Żeby ktoś angażował się społecznie będąc relokowanym to raczej nie słyszałam… Zwykle nie pozwala na to brak czasu.

      A jeśli chodzi o łagodzenie goryczy rozłąki, to nie ma co ukrywać, że lepiej znosi się rozłąkę gdy jest rekompensowana wyższym wynagrodzeniem…

  2. Mówiąc o gotowości do wyjazdu za pracą nie można zapominać o konsekwencjach naszej decyzji, które muszą ponieść nasi partnerzy życiowi. Warto zastanowić się, czy podwyżka, którą dostanie jedno z nas, nie zostanie skonsumowana, przez np. niższą pensję, którą otrzyma nasz partner w nowym miejscu. Być może będzie on musiał dojeżdżać do pracy samochodem, co zwiększy nasze wspólne wydatki. W skrajnym przypadku, szanse partnera na znalezienie zajęcia w nowym miejscu mogą być na tyle niskie, iż przyjdzie nam gospodarzyć się przez jakiś czas tylko jedną pensją. Czy wyższa pensja będzie wówczas naprawdę wyższa?

  3. Od pewnego czasu szukam nowej pracy i z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że wielu pracodawców nie chce zatrudniać osob dojeżdżających. Od zawsze (czyli ok.15 lat) dojeżdżam do pracy do Warszawy z jednej z podwarszawskich miejscowości. W moim cv wyraźnie jest napisane, i potwierdzam to na rozmowach, jeśli padnie takie pytanie, że tak od 15 lat dojeżdżam i będę dojeżdżała, bo tak chcę, bo taki jest mój wybór. To nie jest mój kaprys. Kaprysy nie trwają nieprzerwanie tyle lat. Wiem, że kilku pracodawców nie zatrudniło mnie właśnie z tego powodu. Spotykam się ze zdziwieniem i niedowierzaniem.
    Na następnej rozmowie powiem, że mieszkam w Warszawie, a tam jestem zameldowana, ponieważ mam już tego dosyć. 15 lat temu moja koleżanka żeby dostać pracę płaciła obcym ludziom za meldunek. Widzę, że niewiele się od tamtego czasu zmieniło.

    1. W tym roku 50 km, co mi zajmuje samochodem 1 godz. komunikacją 1,5 godz. Do poprzedniej mojej pracy dojeżdżałam prawie 30 km samochodem (innej możliwości nie było) i zajmowało mi to 35-40 minut. Jeszcze wcześniej różnie to bywało, ale tylko komunikacją i tak mniej więcej od 1,5 godz do 1,45.
      Nie uważam żebym z tego powodu była pracownikiem mniej wartościowym.

  4. Ja się przeprowadziłam z Wrocławia do Łodzi. Mój mąż i syn (13 lat)zostali, ja wyjeżdżam z domu w poniedziałek rano (5:50) a wracam w piątek koło 17:00. W piątki zazwyczaj pracujemy do 14 (całe biuro) więc jestem w miarę szybko w domu. I tak już od roku. Mięliśmy przeprowadzić się wszyscy, ale mąż dostał świetną pracę pod Wrocławiem i postanowiliśmy, że na razie zostaniemy w tym układzie. Nie powiem, żeby nasze życie bardzo na tym ucierpiało. Wcześniej miałam sporo delegacji więc jakby moja rodzina była bardziej przyzwyczajona do rozłąki, teraz mąż się cieszy, ze pracuję na miejscu i nie muszę jeździć po tych drogach pełnych szalonych kierowców . :)
    Do firmy, w której pracuję dojeżdża bardzo dużo osób, jeszcze jedna z Wrocławia, jedna ze Szczecina, kilka z Warszawy….

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.