Od czasu do czasu być może zastanawiasz się, czy nie rzucić poszukiwania pracy na etacie i nie rozpocząć własnej działalności. Albo czy nie wziąć pożyczki z Unii, albo z Urzędu Pracy na założenie własnego biznesu. Sporo osób się na to decyduje. Kilka z nich nawet poznałam osobiście. Nie chcę Cię zniechęcać, ale większość z tych biznesów ledwo wiąże koniec z końcem, a kiedy kończy się finansowanie z urzędu upada. Ja też ledwo wiązałam koniec z końcem kiedy założyłam działalność gospodarczą zaraz po studiach. Kilka lat później zrozumiałam dlaczego nie miało prawa mi się udać.
Prawda jest banalnie prosta – nie miałam pojęcia o życiu. Nie wiedziałam nic o biznesie (nie było w moim domu rodzinnym takich tradycji), sprzedaży, nie miałam znaczącego doświadczenia w niczym i potrzebowałam sukcesu. A ten nie nadchodził, bo nie przerobiłam dwóch podstawowych lekcji: pokory i nauki.
Oczywiście, możesz powiedzieć, że są ludzie, którzy pierwsze firmy zakładają w liceum i odnoszą sukces. Albo robią big-bang i będąc jeszcze na studiach odpalają start-up finansowany przez rekiny finansjery. Potem czytasz o nich na portalach i zastanawiasz się, dlaczego Ty sam nie założyłeś jeszcze własnej firmy, chociaż masz tyle pomysłów? Mam nadzieję, że zauważasz jednak, iż są to raczej wyjątki od reguły niż standard i statystycznie rzecz ujmując niekoniecznie musisz być jednym z nich.
Zaskakuje mnie czasem brawurowa lekkomyślność początkujących przedsiębiorców. Bo co innego jest założyć firmę, korzystając jeszcze z dotacji, a co innego ją prowadzić i żyć z niej. Dać pracę innym ludziom. Do tego potrzebnych jest więcej kompetencji niż napisanie biznes planu, którego uwiarygadnia tylko to, że został zaakceptowany przez urzędników (nie mających przecież doświadczenia w prowadzeniu biznesu).
Czy jestem więc przeciwna zakładaniu firmy i wierzę tylko w pracę na etacie? Nie, wręcz przeciwnie – uważam, że tylko przedsiębiorczość jest w stanie uratować gospodarkę naszego kraju. Zauważam jednak, że tak jak są ludzie, którzy nie nadają się do pracy w firmie i powinni pracować dla siebie, tak są też tacy, którzy nie nadają się na przedsiębiorców i powinni pracować u kogoś. Rzucanie się na własny biznes bez odpowiedniej wiedzy, doświadczenia i cech charakteru determinujących sukces, uważam po prostu za nierozważne.
Do nieznanej sobie wody można wchodzić na dwa sposoby – skacząc na główkę albo stąpając powoli po kilka kroków, polewając sobie ciało, po to by oswoić się z nieznanym gruntem i temperaturą. Druga metoda zabiera więcej czasu niż skok na głęboką wodę, a końcowy efekt jest taki sam. Minimalizujesz też ryzyko skręcenia karku.
Zanim więc zdecydujesz się rzucić pracę i skoczyć na główkę przeczytaj tę FENOMENALNA HISTORIE człowieka, który rzucił pracę w korporacji dla własnego start-upu.
Chętnie przeczytam Twój komentarz – jakie są Twoje doświadczenia z zakładaniem własnej działalności. Czy rozważasz taki scenariusz?
Uważam, że jest sporo w tym racji. Dużo (czy nie wszystko) zależy od tego jak zostaliśmy wychowani i jakie było podejście rodziców do tzw. radzenia sobie.
Chodzi o to, że standardowo uważamy, iż radzenie sobie, to kombinowanie. Np. branie środków unijnych, bo są dostępne, a nie dlatego, że wierzymy w powodzenie przedsięwzięcia. Ogólnie rzecz biorąc można potrzebną wiedzę znaleźć czy w książkach, czy w internecie, czy na szkoleniach. Natomiast ja cały czas się zastanawiam, dlaczego podstaw tej wiedzy nie daje się np. w szkole średniej. I nie chodzi mi suche wykłady (jest książka, jest nauczyciel), bo to za mało. Trzeba trochę pasji, aby tą pasją zarażać młodych. By wierzyli, że świat leży u ich stóp, trzeba tylko umiejętnie sięgnąć.
To dotyczy młodych, a tym wszystkim, którzy zechcą założyć własną działalność proponuję przede wszystkim szczerość aż do bólu w pytanie siebie – co mną kieruje (chodzi o motywy). Aspekt finansowy, to wiadomo, ale co więcej … uznanie (czyje?), władza (nad kim/ czym?), chęć sprawdzenia się (OK, tylko przygotuj się odpowiednio), niechęć do posiadania szefa (OK, a jak jest z samokontrolą swoich poczynań i motywowaniem siebie)…
To tak pokrótce.
Ewa
Ewa, dziękuję Ci za ten komentarz. Podziwiam dojrzałość Twojego myślenia. Mam wrażenie, ze jednak niewiele osób zadaje sobie aż tak trudne pytania… Pozdrawiam
Tak, zastanawiam się nad własną działalnością. Ale na razie stoję na brzegu wody i moczę stopy. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie tak różowo jak by się chciało i że będzie dużo pracy. Więc się przygotowuję :)
No cóż mam 55 lat firma w której pracowałem została zlikwidowana. Przeniosłem się do Warszawy i szukałem pracy. W grę wchodziło tylko samozatrudnienie i współpraca z firmą z mojej branży. Teraz mam „firmę” i pracuję. Oczywiście, że wolałbym pracować na etacie. Niestety to nierealne. Wysłałem 100 cv odbyłem wiele rozmów rekrutacyjnych. Nikt nawet nie chce rozmawiać o zatrudnieniu na podstawie umowy o pracę. Uważam, że znalezienie pracy w handlu w wieku 55 lat to i tak osiągnięcie.
Rozumiem, że to co robisz nie jest własnym biznesem tylko pracą na etacie w ramach własnej działalności gospodarczej. Fakt, zdarza się, ale jest to raczej przejaw nadużywania prawa niż budowania przedsiębiorczości w Polsce.
Dokładnie…niekiedy pod wpływem emocji lub szybkiego natchnienia, inspiracji ludzie rzucają pracę. Jednak po czasie okazuje się, że nie byli do tego przygotowani. Wiadomo, że niektórym się powiedzie, ale pewnie jest to mniejszy odsetek. Podobnie myślę, że nie ma w tym nic złego, że niektórzy pracują na etacie, a inni są przedsiębiorcami. Tego i tego są plusy i minusy. A dodatkowo, wielu osobom po prostu odpowiada praca na etacie, chociaż ciężko czasem im sprostać wszystkim reklamom w stylu: „Zarób swój pierwszy milion w pół roku”:)
Pozdrawiam